czwartek, 11 września 2014

3 razy Śnieżka = Mont Blanc

Ogłoszenie nowej imprezy biegowej po górach w Karkonoszach przyjąłbym zazwyczaj z ogromna radością. Zazwyczaj. Nie tym razem. W końcu przygotowywałem Śnieżka Vertical Race, która miała odbyć się 2 tygodnie po nowym evencie. 3 razy Śnieżka całkowicie skasowała mój pomysł jednokrotnego wbiegu najbardziej stromym szlakiem Karkonoszy. Przyciągnęła biegaczy zapisanych już u nas i pogrzebała szanse na realizację zawodów. Z bólem serca ale jednak odwołaliśmy skrzętnie przygotowywany event, po którym zostało jedynie - póki co - logo. 



Pomysł pewnie jeszcze do ugryzienia bo 3 razy Śnieżka nie korzysta z tzw. Wilczej Poręby, która jest zdecydowanie trudniejszym odcinkiem niż zaproponowany czerwony szlak przed wyjściem z Kotła Łomniczki na Śnieżkę. Może w zimie jak zostanę naczelnikiem GOPRu i dyrektorem Karkonoskiego Parku Narodowego w jednej osobie i zgodzę się na takie zbiorowe szaleństwo ;)  

o mała próbka z zimowych zmagań: 




Tak wyszło, że na fali działań towarzyszy biegowych (Krzychu - 2gi na 240 km, Błażej 2gi na 130 km), podjąłem decyzję o starcie w biegu dookoła Kotliny Jeleniogórskiej. Aby zrobić 140 km biegnąc potrzebowałem mocnego akcentu. Na biegu Chudym Wawrzyńcu mnie nie chcieli choć pisałem, dzwoniłem i prosiłem. 

Nie pozostało mi nic innego w Polsce. Poza jednym. Poza MOJĄ górą. Górą w cieniu , której się urodziłem, dorastałem i trenowałem. Góra, na której zboczu zimą płakałem, rzucany przez tatę do góry w głębokich zaspach tylko po to aby dojść na szczyt. Górą na zboczu, której uczyłem się przebywać w surowych warunkach w drużynie harcerskiej, która kilka lat spędziła pracując w schronisku nad Łomniczką. Górą gdzie finalnie podbiłem serce mojej przyszłej żony wchodząc zimą Kotłem Łomniczki na Śnieżkę właśnie.



Potem Śnieżka pozostaje już i aż tylko jedynie najwyższym punktem w okolicy kilkuset kilometrów gdzie konsekwentnie biegamy przed Elbrus Race, raz lub dwa razy na szczyt, rankiem, w południe o zachodzie i o wschodzie słońca.  

I tak płynnie dochodzimy do 3 razy Śnieżką = Mont Blanc. Świta najbliższych biegaczy oczywiście nie odpuszcza tego eventu - jadą zapisani Krzychu, Błażej, Piotrek i debiutujący Zbylu. Decyzja o starcie jest zatem przyjemną formalnością. Do tego doskonały support - Tomek, Jezus, Klaudia, Ania i Globus. Mają nam pomóc na trasie - dobrym słowem, żelem i obecnością.

Prognozy pogody nie zostawiają złudzeń - będzie zimno i mokro. Dla mnie BOMBA - nie będzie gorąco :).
Na start po wielu dyskusjach z zespołem decyduję się biec "na krótko". To logiczne - dzięki temu będzie dodatkowa mobilizacja żeby szybko uciekać ze Śnieżki :D.



I o 9 pobiegli. Uwielbiam to. Zawsze na starcie wszyscy rzucają się jakby to był bieg na 2 kilometry. Patrzę na zegarek - 3:30 na minutę. Piotrek wyrywa przed grupę w kierunku auta i operatora kamery. Ma skubaniec parcie na szkło i sunie kilkaset metrów na czele peletonu w świetle jupiterów :)

Spora grupa ok. 10 osób biegnie razem do miejsca, w którym szlak na Sowią Przełęcz staje dęba. Tam grupa rozdziela się jak bile rozbijane na stole bilardowym. Na Sowiej Przełęczy dobiegam po 40 minutach, przybijam piątkę z Tomkiem biorę dwa łyki picia i ogniem dalej. Zacinający deszcz i wiatr odmraża lekko skórę. To krio komora - zamówię sobie dzisiaj trzy takie zabiegi w okolicy Śnieżki i do tego za darmo :)



W zasadzie przez cały bieg kontrolowałem co się dzieje na trasie. Przede mną były 2 osoby z dystansu średniego. Przez kawał drogi biegłem razem z Piotrkiem, który też leciał na średnim. Sunęliśmy pierwszą pętlę z nowym Naczelnikiem GOPRu. Za mną pozostawiłem ścigających się na najdłuższym dystansie. Przy drugim podbiegu na Śnieżkę w rejonie Domu Sląskiego mijałem już tych którzy właśnie dostali się na nią po raz pierwszy. Byłem lekko zdziwiony ale widać nie wszyscy wyznają teorie, że jak się biegnie szybciej to krócej trwa wysiłek i człowiek jest mniej zmęczony ;). Na drugim podbiegu przez Kocioł Łomniczki mocno uciekliśmy z Piotrkiem naczelnikowi GOPRu i innym biegaczom. Na zbiegu Piotrek odpalił wrotki i pognał na metę zajmując bardzo dobre miejsce - coś między drugim a trzecim ;).
Podbiegając na trzecie okrążenie byłem bardzo pozytywnie zbudowany. Zawody są fajnie ułożone bo trasa biegnąca przez Karpacz biegnie do góry i do dołu po tej samej trasie. Dzięki temu można kontrolować jaka przewagę mamy do konkurentów lub ile nam do nich brakuje. Co nawrotka robiłem większą przewagę tak aby na trzecim podejściu pomiędzy Białym Jarem a dolną stacją wyciągu zobaczyć bardzo poprawną postawę biegową Błażeja - leci bardzo dobrze i jeśli utrzymamy to ogarniamy złoto i srebro :). Trzy minuty później zalało mnie kolejny miły strzał - Krzychu zbiegał jako trzeci zawodnik w tym momencie na dystansie ULTRA.
Trzecie kółko biegłem całkowicie sam. Nie było innych biegaczy na trasie - sorry z góry zbiegła jakaś zbłąkana dusza - pomyślałem biedak się zgubił. Po czym zobaczyłem znajoma twarz Zbyla - czarnego konia z Włoch, który pomylił trasę (drugi raz w tym samym miejscu!) nadkładając kilka kilometrów na swoim pierwszym górskim biegu. Przybił mi piątkę tak że ledwo utrzymałem się na nogach ;). Na Strzesze Akademickiej nie było jeszcze nikogo - zarządcy grillowi nie wiedzieli gdzie dalej biec ale mimo to sunąłem do góry nieprzerwanie. Minąłem dziewczyny kilkaset metrów wyżej - szły na punkt. Rozbawiły mnie miłym - "bardzo szybko pan biegnie - nie zdążyłyśmy nawet dojść na punkt". Dalej było już tylko z górki w sensie psychicznym nie wysokościowym rzecz jasna.
Na grzbiecie karkonoskim dopadały mnie niepowtarzalne konwulsje. Czasem tak jest kiedy zmęczenie miesza się ze szczęściem, endorfinami, że ciało reaguje dreszczami oczy łzawią i jest to przepiękny moment. Na tym biegu miałem tego aż nadto. Podczas ostatniego wbiegu na Śnieżkę przesuwałem turystów, mobilizowałem dublowanych. Na szczycie wybuchłem krzycząc w niebogłosy AAAAA - teraz już tylko w dół. Przepraszam turystów kontemplujących góry bo zachowywałem się jak dzikus ;). I zrobiłem to co umiem i lubię - poleciałem z góry wygrywając najdłuższy dystans.

Namiastka emocji z kolejnego wbiegu na szczyt widać od 3min15sekund tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=23MTfa2dxqo&feature=youtu.be

Zawody fajne z przyszłością - Orgi wiedzą co nie tak więc pewnie to poprawią ;).

Podziękowania dla całego supportu a w szczególności dla Tomka! Tak to można latać.          


z chłopakami - piekny strzał tzw. hot trick 

a jednak nawet normalni ludzie moga zajechać sutki do krwi ;) 

roarrr

browar zwycięstwa - uwaga w kuflu widać osę 



wymarzone podium!


wieczór wcześniej przy podziale miejsc :)



support rodzinny - bardzo ważny czynnik 


link do zapisu z zegarka: http://www.movescount.com/moves/move38427523


wykorzystano zdjęcia z profilu fb 3 x Śnieżka = Mont Blanc, Oli Dąbrowskiej, Tomka Gadomskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz