Bez specjalnej spiny i bez ścisłego planu przebiegłem wczoraj 10 km poniżej 40 minut a dokładnie w 39:31 sekund. Złamałem zatem jedną z moich mistycznych barier biegowych.
A wyglądało to tak:
| 1 | 4:04 | ||
| 2 | 3:59 | ||
| 3 | 3:56 | ||
| 4 | 4:02 | ||
| 5 | 3:58 | ||
| 6 | 3:55 | ||
| 7 | 4:08 | ||
| 8 | 3:46 | ||
| 9 | 3:50 | ||
| 10 | 3:51 | ||
Ten mały sukcesik tak naprawdę nie ma żadnego większego znaczenia - po prostu jest.
Ale żeby takowe osiągać przydatny będzie dowcip:
Na Dworcu Głównym we Wrocławiu z pociągu wysiada muzyk z kontrabasem. Jest noc i dworzec jest całkowicie pusty. W jednym miejscu muzyk dostrzega śpiącego pijaczka. Podchodzi do niego i pyta:
- panie jak dostać się do Filharmonii
Pijaczek przeciera oczy ze zdumienia, patrzy na muzyka i mówi:
- musisz ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz