Piątek:
jeden wolny wbieg na Górę Szybowcową
2 x w trupa również na Górę Szybowcowę
Szybowców z dołu wygląda bardzo niepozornie - ale rośnie logarytmicznie i w tym tkwi moc ;-)
Sobota:
Długi bieg ze Szklarskiej na Śnieżne Kotły do Smogorni i z powrotem - 30 km. Potem wycieczka w góry żeby rozchodzić buty przed wyjazdem - dodatkowe 16 km.
dzielna cała rodzina Siwców doszła na Szrenicę już po zamknięciu wyciągów więc do Szklarskiej trzeba również na nogach
Niedziela:
wbieg na Śnieżkę ulubionym szlakiem żółtym przez Wilczą Porębę i Kocioł Łomniczki
a potem drugi wbieg na Śnieżkę tym samym szlakiem ;-)
na starcie jeszcze wyraźnie zadowoleni
Na Śnieżce dochodzi do spotkania na szczycie - Piotrek Hercog własnie jest w okolicy i podziwia kotlinę. Zbiegam razem na równię - on goni na Samotnię a my na dół.
Drugi podbieg idzie trudniej nogi jak kołki ale stajemy na szczycie po również bardzo dobrym czasie. Tylko uśmiech gdzieś zniknął ;-)
61 minut później na Śnieżce |
emocje opadły - i standardowo przepyszne owsiane ciasteczka mamy Krzyśka
no to ogniem w dół:
no to ogniem w dół:
Turyści żywo nas dopingowali - szczególnie ci których wyprzedziliśmy dwa razy pod górę i mijaliśmy dwa raz zbiegając w dół w ich drodze na najwyższy szczyt Karkonoszy.
Całość tyrałem z Krzyśkiem i na części udzielał się też Zbyszek. Tak mocnego weekendu to jeszcze nie miałem ale nogi i głowa akceptują już takie impulsy. Razem wyszło ponad 80 km w trzy dni i w tym 4500 m podbiegów w pionie.
wooow, jest moc, zajebiste wycieczki! Pozazdrościł!
OdpowiedzUsuńNo widzę podbiegi na Gaju procentują!
OdpowiedzUsuńSzacun.
na przyszły weekend poprawka w Karkonoszach więc zapraszam ;-)
OdpowiedzUsuńja dybam. hardcore team ;-)
OdpowiedzUsuń