czwartek, 14 listopada 2013

ELBRUS RACE - 5 dni do eliminacji

13.09
Na dzisiaj uknułem plan iście oryginalny.

2 razy Elbrus wschodni i raz zachodni. To już jedna z ostatnich możliwości na testy przed startem rozwiązań sprzętowych. Tym razem rurkę od camel baga zaizolowałem folia NRC z nadzieją, że nie zamarznie - nadzieja okazała się płonna. Błażej wybrechtał pomysł i po pierwszym wejściu na szczyt wężyk zmienił się w lodowego bata. Eksperyment z NRC nie pójdzie jednak na marne w następnych dniach ;-). Oczywiście sweet focia na szczycie i biegiem na dół:


Na najbardziej stromym odcinku podejścia dla odmiany bardzo ciężko szło bez raków. Kije gięły się jak witki z brzozy - w związku z tym ostateczna decyzja o rakach właśnie zapadła. Na siodle założę je na wszelki wypadek. Niech stracę 120 sekund ;-)
Ekipę, którą wyprzedziłem podczas pierwszego wejścia zdążyłem wyprzedzić drugi raz podczas drugiego szczytowania :-) . Oczywiście o niczym to nie świadczy bo podczas biegu nie będziemy ścigać się z kiepsko zaaklimatyzowanymi turystami tylko z mistrzem świata i tajemniczym rosyjskim Monstierem. Kolejne zdjęcia na szczycie staja się oklepane więc aby nie pogubić się w liczeniu palce pokazują ilość wejść.


Wracając nie mogłem się powstrzymać aby nie wejść na inny wierzchołek w kopule szczytowej Elbrusa wschodniego, który przez znaczną część drogi od siodła wydaje się najwyższy w okolicy.

Niestety Błażej ma defekt i dwa paznokcie u stóp zmieniły kolor i chcą opuścić ciało wiec zadowala się po pierwszym szczytowaniu. Najważniejsze aby do startu jakoś się to wyprostowało. Po zejściu standardowo już jedzenie drzemka i wejście na wierzchołek wschodni.






Próbuje biegać po wypłaszczonym wierzchołku i nawet się udaje:


Wracam do schronu - czas dokończyć Shutter island.

Jutro schodzimy w niziny (czyli 2200 m.n.p.m.) na syte JEDZENIE !!!! Koniec wydzielania porcji kus kusa z kukurydzą na dwoje ;-).