Przez rok wybierałem się do Witka (vel Witkacy jak zwą go miejscowi) do Zakopanego. Pierwsze urodziny Chaty Biegacza to doskonała opcja. Plan skreślił się sam, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Trzeba narobić wysokości - trwa okres bezpośredniego przygotowywania do Lenin Race a Tatry są do tego idealne. Bo ile można biegać 3xŚnieżka czy 3xŚlęża?
2 x Rysy tego jeszcze nie było :)
Ekipa, lekko nie dowierzając, ale za to z dzikim entuzjazmem zaakceptowała pomysł i w piątek wbiegliśmy po dwakroć na Rysy od polskiej i od słowackiej strony.
Na całą czwórkę tylko ja byłem raz na Rysach zimą od Słowackiej strony. Dla wszystkich zatem piękna inicjacja z dachem Polski - i to podwójna. Radość uzasadniona zatem
Polecam taką jednostkę treningową zwłaszcza dla biegowych celebrytów. OCHÓW i ACHÓW ze strony turystów było tyle, że podrechcze EGO nawet najbardziej rozchwytywanego atletę. Szczególny aplauz towarzyszy przy korkach przy łańcuchach gdy omija się je po formacjach skalnych.
Ale ile by nie było to i tak jest za mało. Utrapienie przychodzi z każdym spojrzeniem an zegarek - ciągle mało wysokości :)
kontrola wysokości - tylko +1500 m
ma być + 3000 m
pójdziemy jeszcze tam
to idziemy
ani góry więcej - WRACAMY
to lecimy
Wieczorną część artystyczną opisywał nie będę bo
to w końcu zgrupowanie sportowe. Od rana kilka scenariuszy biegowych i tak formułują się 3 grupy uderzeniowe. Nasza ma w
planie zrobić trochę przewyższeń tnąc Orlą Perć jak
kiełbaskę na ognisko. Coś jednak poszło nie tak. Plan mieliśmy nakreślony ale widać nie wszyscy go zrozumieli (vida ja) I tak przy
Murowańcu nie udaje nam się spotkać i pocisnąć w jednym
kierunku. Błażej i Grzechu decydują zawiesić pomysł ze względów pogodowych bo
leje od rana i w zasadzie słaba ta pogada. Co jednak robić jak serce ciągnie w
góry? Nie walczę z tym - trzeba wbiec na Staw Gąsienicowy, następnie na
Granaty i spontanicznie w ulewie, bez rękawiczek, w biegowych fatałaszkach
przetyrać Orlą Perć do Krzyżnego. Na trasie w zasadzie nikogo oprócz zawziętego
ojca z synem - o 2:00 wystartowali z Kuźnic. My o 8:30 :). W dzisiejszych
czasach wypad uznaje się za niebyły bo nie mam żadnego selfi na grani. Ale nie
ma co żałować - wszystko w chmurach, strugi deszczu, wodospady w rysach
wchodzących na grań i lodowaty łańcuch, który za wszelką cenę omijam bo rąk się
jakoś trzymać nie chce. Zimno i mokro dzięki czemu bez turystów docieram przez
Krzyżne do Murowańca. Zegarek niestety nie wskazuje minimalnego, założonego na
dzisiaj, planu - brak 300 metrów w pionie skutecznie motywuje do dodatkowej
rundy na Karb. Marznąc na Orlej Perci założyłbym się, że nie wrócę jeszcze raz
do góry. Przegrałbym z kretesem :). Karb jak zawsze przepiękny choć chmury
odcinają szerszą perspektywę. Dalej już tylko w dół. Z Kuźnic jeszcze tylko
agresywny trawers Krupówek i wpadam w objęcia Chaty Biegacza. Stęskniona ekipa
chłodzi już trunki na wieczorny bankiet złaknieni opowieści z Orlej Perci.
Bawimy długo i intensywnie z licznymi sukcesami sportowymi w GYMie. Ogarniamy
również kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy ale szczegóły pozostaną słodką
tajemnicą uczestników biesiady :).
Do zobaczenia w Chacie! Polecam wszystkim biegaczom i nie tylko odwiedzenie Chaty i walkę w Tatrach.
Parametry:
Pierwszy trening: 36 km, +2600 m
Drugi Trening: 30 km, +2150 m
Pierwszy trening: 36 km, +2600 m
Drugi Trening: 30 km, +2150 m
zdjęcia by Błażej Łyjak i Ja