5.09
wczoraj w nocy dotarliśmy do Terskola - lał deszcz więc pomysł na namiot w rowie zażegnaliśmy. W zamian za to osadziliśmy się w hotelu Salam. Rano pyszne śniadanie i czas się ruszyć.
Tereny dookoła Terskola niebywałe - na wyciągniecie reki miliony dróg wspinaczkowych skalnych i lodowych o przeróżnych stopniach trudności. Strasznie telepie na ich widok ale w tym odcinku będzie tylko bieganie. To uczucie towarzyszące wyprawom, które pojawia się zazwyczaj na końcu, że kiedyś tu wrócę pojawia się już pierwszego dnia. My udaliśmy się w kierunku Czegetu na pierwszą wycieczkę aklimatyzacyjną.
Bardzo strome podejścia ok. 30 % zapewniają szybkie zdobywanie wysokości. Na samym starcie zaczęło lekko ćmić w głowach ale szybko przewietrzyliśmy się i wszystko wróciło do normy.
Wbiliśmy w śnieg do polowy ud na 3165 m i gdy wyszliśmy na skalną gran góra dała o sobie znać a w zasadzie to nasze lekkie ubranie. Wymroziło kamratów na grani i szybciutko uciekliśmy do ciepłego hotelu na piwko i aklimatyzacje stacjonarna. Nauka główna to taka ze powyżej 3000 m warto wziąć skarpety które zakrywają kostki :).
Jutro chcemy przebić się do beczek choć ponoć błoto i woda strumieniami płyną w kierunku Azau a na górze dosypało pół metra śniegu. Będzie torowanie. Ponoć nad Skałami Pastuchowa jest zagrożenie lawinowe - z pełnym szacunkiem to sprawdzimy ale raczej to wiejska legenda - takie obawy podnoszone na nizinach przez tych, którym nie po drodze do góry ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz