A jak skalna grzęda kusi to działać trzeba. Weszliśmy dzisiaj na oba wierzchołki Elbrusa. Odbyła się też inicjacja w poruszaniu się w lekkich butach na wysokości - dziękować należy Błażejowi, że karzełka na szczyt zaciągnął ;-)
Wybraliśmy trasę nad standardową drogą i o dziwo poszło dobrze bez raków. Tempo powoli wzrasta wraz z aklimatyzacja dzięki czemu wyprzedzamy wszystkich słysząc raz po raz WOT SPORTSMENY albo GDZIE WASZE KOSZKI :-).
Po pierwszym szczytowaniu zeszliśmy do domku na małą przekąskę i drzemkę, po której ruszyliśmy na drugi wierzchołek.
Błażej cisnął na potęgę więc próbując dotrzymać mu tempa musiałem zaprezentować białe jedynki :)
Moim zdaniem wschodni wierzchołek znacznie ciekawszy od wyższego brata. Brak ludzi, bardzo ładna wyeksponowana skalna grzęda gwarantują świetną zabawę.
Na wierzchołku właściwym był istny huragan - wiec musieliśmy uciekać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz