Miała być dupowa. I była. Wszystkie ekipy zawróciły z ataku z powodu za dużego wiatru. Ktoś grzał się nawet u nas w namiocie w trasie po upragniony wierzchołek. Po 600 metrach w pionie przy takim wietrze był całkowicie przemrożony.
My zatem odpoczywamy, jemy i śpimy. Czyli hibernacja na najwyższym poziomie - nie mamy sobie równych na zboczu w tej trudnej aktywności :)
Gdy już nikt nie został na górze bo wszystkich dosłownie wywiało przyszło 3 godzinne okno pogodowe, które umożliwiło nam złożyć namiot i przenieść się na siodło (5300 m).
Bo jak się po raz kolejny okazało "W GÓRACH TO TRZEBA UMIĆ SIĘ WSPINAĆ" ;-)
Na siodle docieramy do małego schronu, który szybko adoptujemy na nasz nowy dom - w końcu planujemy zostać tu parę dni dla dobrej aklimatyzacji. Błażej dokonał przeprania śpiworów tylko zapomniał wziąć klamerek:
Ładujemy power bank i ruszamy z filmami ;-). Z tej perspektywy kuszący wydaje się drugi wierzchołek Elbrusa ze skalną grzędą. Ten gdzie mało kto chodzi bo jest niższy o 21 metrów od swojego brata. Wieje bardzo mocny wiatr ale nas to już nie dotyczy - mamy DOM :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz